Przechadzałem się przez Watahę podekscytowany tym co nowego wydarzyło się na Watasze.
Wraz z Wyndbainem rozmawialiśmy o tym co wydarzyło się w ostatnich tygodniach.
- Wiesz Okami... - rozpoczął niechętnie Wyndbain
- Co?
- Słyszałem że nasz brat Kyubi przyłączył się do Watahy.
- No wiem , też to słyszałem
- Ale nie o to chodzi.
- A o co dokładnie, mów.
- Bo to on wrzucił mnie do tej rzeki z toksynami
- COOOO???? - byłem oszołomiony
- To co słyszałeś , to on to zrobił i przez to jestem okaleczony na całe życie!
Wyndbain zaczął płakać.
Żeby go pocieszyć powiedziałem:
- Nie smuć się, przecież to nie jest koniec świata. Nawet z tym okaleczeniem możesz cieszyć się życiem.
- Tobie to tak łatwo wychodzi z ust, ale ty nie wiesz przez co przechodzę , a do tego jeszcze ta cholerna wojna przez co zostałem porwany.
- Nie martw się , to tylko wspomnienia, lecz wciąż się ciesze że nic ci się nie stało. Ty nie wiesz przez co ja przechodziłem, też się o ciebie martwiłem i nie wiedziałem co mam zrobić. Ale wiesz , skończmy już tą rozmowę ponieważ i tak to nic nie zmieni.
- W sumie masz rację. Musze zmienić swoje nastawienie do życia.
- Prawidłowo, myśl pozytywnie ;)
I tak Wyndbain zmienił się na lepsze.
- Wiesz Okami....
- Tak?
- Wpadła mi w oko ta nowa...
- To już nie kręci cie Moon.
- Ona nie wykazuje jakich kolwiek chęci że mogę z nią być.
- A więc teraz jest Runcia?
- Hmmm....
- O spójrz akurat idzie tędy. Hej Runcia!
- Oh... hej Okami - powiedziała pięknym kobiecym głosem
- Jak się u nas czujesz?
- Bardzo mi się tu podoba! Nie wiedziałam że istnieje wataha tak cudowna!
<Runcia?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz