- Zayn, nic cię nie boli - spytała znów Perl.
- Nie dramatyzuj ślicznotko, tylko podrapały mi skrzydła.
- Nie przesadzaj Zayn - powiedziała z lekkim rumieńcem.
Było trochę nudno. Nie ma za bardzo o czym napisać....a jednak.
Potem poszliśmy z Pearl na spacer po alei zakochanych. Ahh wspomnienia .... z wczoraj. Właśnie w tym miejscu Perlita zgodziła się zostać moją partnerką.
Wtedy napotkaliśmy się na spacerujących Bubonicę i Fell'a. Zdziwiło mnie, że spacerują razem. Postanowiliśmy z Perl powiedzieć im nowinę, bo im jeszcze nie mówiliśmy.
- Cześć - Przywitali nas.
- Cześć, chcemy wam coś powiedzieć
- My też...
Zapadła niezręczna cisza. Nie wiedziałem jak to powiedzieć.
- Jesteśmy parą - powiedzieliśmy wszyscy jednocześnie i zaczęliśmy wyć ze śmiechu.
Kiedy wreszcie ochłonąłem powiedziałem:
- Ale się świetnie złożyło.
- No, bardzo się cieszę z mojej królewny - zachichotał Fell
- Oj nie mów, nie mów - powiedziała Bubonic, na co powtórnie wybuchliśmy niepohamowanym śmiechem.
Potem postanowiliśmy pójść nad jezioro. Okazało się, że był tam całkiem dobry pomost. Nie był spróchniały czy połamany. Postanowiłem wyskoczyć z niego do wody.
Rozpędziłem się. Już byłem w połowie, kiedy deska trzasnęła i wpadłem w wodę.
Nie mogłem się wydostać, bo zaplątałem się w wodne krzaczyska. Brakowało mi tlenu, nie mogłem nic zrobić. Słyszałem z góry krzyk Perl i głośny plusk. Mimo to bezwładnie opadałem na dno.
< Ktokolwiek? Może...no nie wiem...KTOŚ MNIE URATUJE? >
Wtedy napotkaliśmy się na spacerujących Bubonicę i Fell'a. Zdziwiło mnie, że spacerują razem. Postanowiliśmy z Perl powiedzieć im nowinę, bo im jeszcze nie mówiliśmy.
- Cześć - Przywitali nas.
- Cześć, chcemy wam coś powiedzieć
- My też...
Zapadła niezręczna cisza. Nie wiedziałem jak to powiedzieć.
- Jesteśmy parą - powiedzieliśmy wszyscy jednocześnie i zaczęliśmy wyć ze śmiechu.
Kiedy wreszcie ochłonąłem powiedziałem:
- Ale się świetnie złożyło.
- No, bardzo się cieszę z mojej królewny - zachichotał Fell
- Oj nie mów, nie mów - powiedziała Bubonic, na co powtórnie wybuchliśmy niepohamowanym śmiechem.
Potem postanowiliśmy pójść nad jezioro. Okazało się, że był tam całkiem dobry pomost. Nie był spróchniały czy połamany. Postanowiłem wyskoczyć z niego do wody.
Rozpędziłem się. Już byłem w połowie, kiedy deska trzasnęła i wpadłem w wodę.
Nie mogłem się wydostać, bo zaplątałem się w wodne krzaczyska. Brakowało mi tlenu, nie mogłem nic zrobić. Słyszałem z góry krzyk Perl i głośny plusk. Mimo to bezwładnie opadałem na dno.
< Ktokolwiek? Może...no nie wiem...KTOŚ MNIE URATUJE? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz