- Eris, Eris?!?!?!- straciłem już nadzieję, że się obudzi.
- Leży tu już dwa tygodnie! To za długo! - Trix była zawiedziona.
-Wstaje! - usłyszałem krzyk Snow
Wszyscy podbiegliśmy do niej.
- Te wilki zabiją Scarlet! pomóżcie jej - jeszcze majaczyła.
- Ona tu jest, Eris , ocknij się. - zawołałem.
- co się..... a tak!.....ale co ze Scarlet?
- żyje! Jest tu z nami. - to była Snow
- ale jak?...
- Uwolniła mnie Valixy - wreszcie odezwała się Scarlet.
-A co z wilkami? Tymi co nas zaatakowali.
- Uciekli, a właściwie uciekły. - oznajmiłem.
- Jak dobrze bałam się, że muszę dalej iść walczyć - zażartowała Eris.
Ryknęliśmy śmiechem. Potem wszyscy rozmawiali, a ja pociągnąłem za sobą Valixy i wybiegliśmy z jaskini.
-Czemu mnie tu ciągniesz?! - była nieco poirytowana.
- Zobaczysz.
Przebiegliśmy ogrody anielskie i zatrzymaliśmy się na drodze.
- Masz coś do picia? - spytała. Na to czekałem.
- Jasne, proszę - dałem jej eliksir miłosny.
- mmmmm.... dobre, co to ?
- Sok - oznajmiłem - ale...nie czujesz się jakoś....no......inaczej?
- Nie, skąd ci to przyszło do głowy?
Eliksir musi działać! Więc dlaczego Valixy zachowuje się normalnie? A może jej się podobam....
- Zostaniesz moją partnerką? - tu palnąłem, ale tego nie cofnę.
<Valixy>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz