Z każdą chwilą wpływaliśmy bardziej w huragan. Fale powoli zaczęły nami miotać. Wszyscy w 1 sekundę zerwali się na równe nogi. Robiłem co w swojej mocy by nas uratować: składałem żagle, wylewałem nalewającą się na pokład wodę, używałem steru by jak najszybciej skręcić. Statek powoli skręcał ale i tak było już za późno by uniknąć sztormu. 3 metrowe fale rzucały nami na wszystkie strony.
-TRZYMAĆ SIĘ!!! krzyknąłem by ostrzec załogę przed kulminacyjną falą która pędziła w naszą stronę. Wszyscy popadali na ziemię oprócz mnie bo nie zdążyłem. Woda uderzyła we mnie z taką siłą że wypadłem z pokładu do lodowatej wody.
-POMOCY!!! krzyknąłem dryfując koło statku który zaczął powoli odpływać.
Chyba nikt mnie nie usłyszał bo odpływali coraz szybciej. Goniłem ich ale na marne. Statek powoli znikał za horyzontem a ja nic nie mogłem zrobić!
W końcu całkowicie zniknęli a ja zostałem sam.
(Ktoś z załogi dokończy?)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz