sobota, 8 czerwca 2013

Od Perl

Od kilku godzin leżałam w jaskini medycznej. Moly była cały czas obok mnie razem z Zayn'em. Było też kilka innych wilków. Wszystko mnie bolało. Po pewnym czasie Moly poprosiła by wilki wyszły. Gdy wyszedł ostatni wilk, jak na zawołanie zaczęłam rodzić. Po godzinie na świecie były cztery szczenięta. Każde po kolei zaczęłam wylizywać, trzy wylizałam i podsunęłam ostatniego. Był zimny. Przestraszyłam się, Moly zauważyła że coś jest nie tak, i dopiero po chwili zdałyśmy sobie sprawę że jedno ze szczeniąt nie żyje. Pogrążyłam się w rozpaczy, a tym czasem do jaskini wpuścili moją rodzinę. Mama, tata i Zayn patrzyli na mnie zszokowani.
 - Kochanie, co się stało?
 Chciałam odpowiedzieć, ale jedyny dźwięk jaki mogłam z siebie wydobyć to płacz. Zayn przytulił mnie i zaczął oglądać maluchy. Po pewnym czasie znów zapytał:
 - Co się dzieje? Urodziłaś trzy zdrowe szczeniaki!
 Po tych słowach odsłoniłam czwarte szczenię, które ukryłam pod futrem. Mama ostrożnie i delikatnie trąciła je nosem. Musiała poczuć chłód jego ciała, bo nieco smutna odsunęła głowę. Rozpłakała się. Mimo że tata i Zayn próbowali uspokoić mnie i mamę, nie wychodziło im. Moly zaczęła im pomagać. Leżałam cała zapłakana. Miałam wyrzuty, że to przeze mnie jedno maleństwo nie żyje. Wstałam chwyciłam w pysk wszystkie cztery maluchy i pobiegłam do swojego starego pokoiku w domu rodziców. Ułożyłam je na łóżko, a sama okryłam je swoim futrem. Zasnęłam.
 Gdy się obudziłam był późny wieczór. Dzieci spały więc wyszłam na chwilkę z pokoju. Usłyszałam swoje imię. To był głos Zayn'a. Szukał mnie. Ponownie zaszyłam się w pokoju ze szczeniętami. Szczególnie mocno ogrzewałam tego martwego, w nadziei że może uda mi się go uratować.
 - Pearl...
 Do pokoju weszła mama.
 - Kochanie, obawiam się że nie uratujesz ostatniego maleństwa...
 - Nic nie wiesz! To moje dzieci! - wydarłam się
 W pośpiechu chwyciłam maleństwa i wybiegłam. Pobiegłam nad jezioro marzeń. Pomyślałam swoje życzenie ,,Chcę by wszystkie moje dzieci były zdrowe i silne". Nic się nie stało więc pomyślałam ,, Daj mi jakieś wskazówki jak pobudzić do życia moje maleństwo". To też nie zadziałało. Rozpłakałam się a maluchy z piskiem schowały się pod moje futro. Płakałam dłuuugo. Po kilku godzinach, gdy było koło północy znalazł mnie Zayn.
 - Martwiłem się Pearl. Wszystko w porządku?
 - Nie! Nic nie jest w porządku! Straciłam szczenię! Co ma być w porządku?! - byłam strasznie sfrustrowana
 - Skarbie, spokojnie...
 Zayn przytulił mnie mocno, a później złapał maluchy i zaprowadził mnie do domu. Położył dzieci, a one miały jeszcze zamknięte oczka i chodziły na oślep popiskując. Chwyciłam je i ułożyłam się wygodnie. Zasnęłam, znów. Czułam obecność Zayn'a cały czas.

 <Zayn?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz